Recenzja wyd. DVD filmu

Kiedyś mnie znajdziesz (2007)
Helen Hunt
Helen Hunt
Colin Firth

Ramotka o wierze i miłości

Helen Hunt długo zbierała się do swojego pełnometrażowego debiutu. Pod koniec istnienia sitcomu "Szaleję za tobą" wyreżyserowała kilka odcinków i na tym się skończyło. Jednak po latach udało jej
Helen Hunt długo zbierała się do swojego pełnometrażowego debiutu. Pod koniec istnienia sitcomu "Szaleję za tobą" wyreżyserowała kilka odcinków i na tym się skończyło. Jednak po latach udało jej się zrealizować "Kiedyś mnie znajdziesz". Niestety upływ czasu obszedł się z nią nienajlepiej. I choć debiut wyszedł całkiem udany, to nie da się ukryć, że zalatuje ramotą. Główną bohaterką filmu jest 39-letnia April, która nie może wyleczyć się z kompleksu dziecka adoptowanego. Wychowana przez żydowską rodzinę, miała udane życie, lecz mimo to nie przestała czuć się gorsza. Teraz – czując nieubłagane tykanie zegara biologicznego – pragnie już tylko jednego: zajść w ciążę. Pierwszy punkt "Akcji: Dziecko" zrealizowała bez problemu, wychodząc za mąż za kolegę z pracy. Drugi punkt – seks – również zalicza z regularnością godną szwajcarskiego zegarka. Niestety mimo usilnych starań zajść w ciążę nie może. Kiedy poznajemy April, jej życie za chwilę wywróci się do góry nogami. Mąż ją rzuci, uprawiając z nią seks na pożegnanie, adoptowana matka umrze, pojawi się nowy mężczyzna, mocno skrzywdzony przez los, a w końcu zorientuje się, że jest w ciąży, by po 10 tygodniach dowiedzieć się, że płód obumarł. Na domiar złego pojawia się jej biologiczna matka – gwiazda telewizji śniadaniowej i patologiczna kłamczucha. April znosi to wszystko z ironicznym spokojem, z wiarą na ustach i nadzieją, która wyznacza jej zachowanie. "Kiedyś mnie znajdziesz" to krótki przewodnik po życiu, a przede wszystkim po miłości dającej siły, by zmienić rzeczy, na które mamy wpływ i zaakceptować te, które pozostają poza naszą kontrolą. Helen Hunt obraca wszystkie tragiczne wydarzenia w żart, lecz nigdy nie naśmiewa się ze swoich bohaterów. Ten lekki humor i ostre dialogi przypominają stare dobre czasy "Szaleję za tobą". "Kiedyś mnie znajdziesz" reprezentuje sobą wszystko, co najlepsze w niezależnym kinie późnych lat 90. I właśnie w tym tkwi problem – lata 90. już minęły, teraz takie kino jest już tylko ciekawostką. Można się na chwilę zatrzymać, podumać z bohaterami nad życiem, po czym bez większych problemów pójść dalej, nigdy więcej nie wspominając o debiucie Hunt. Gdyby aktorka zrealizowała go tuż po "Szaleję za tobą", film na pewno byłby przebojem, a przynajmniej obrazem równie znanym, co pierwsze obrazy Jodie Foster. Polskie wydanie DVD zawiera dwie ścieżki dźwiękowe: oryginalną i z polskim lektorem. Obie zapisane są w DD 5.1. Możemy również wybrać polskie napisy. Obraz został nieco przycięty, zamiast 1,85:1 mamy 1,78:1. Różnica niewielka i zapewne zwyczajnym konsumentom nie będzie przeszkadzać. Jako dodatki dystrybutor zaprezentował 18-minutowy materiał z planu zdjęciowego oraz wypowiedzi Helen Hunt, Colina Firtha i Bette Midler na temat produkcji. Z tych trzech półwywiadów (pytania wycięto), jedynie ten z Hunt jest w miarę ciekawy. Najpoważniejszą niedoróbką wydania jest opis z tyłu opakowania. Zawiera on nieprawdziwe informacje na temat fabuły. To niby nic takiego – w końcu kto kupuje DVD dla opisu? – ale trochę irytuje.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones